Chorwacja w Krakowie – „Sprawa maturzysty Wagnera” [13 XII 2023]

    Wczorajszej środy (13.12.2023) scenę krakowskiego Teatru Bagatela odwiedził Teatr Miejski z Požegi w Chorwacji. W przygotowanie sztuki zaangażowały się nie tylko oba teatry, ale również Instytut Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego studenci przetłumaczyli i przygotowali napisy dla polskojęzycznych widzów.



Spektakl kameralny w reżyserii Jasmina Novljakovicia przedstawił mentalne starcie pokoleń oraz hipokryzję mieszczańskiej społeczności. Dylemat maturzysty Emila Wagnera, głównego bohatera, polega na zestawieniu oczekiwań i wymogów stawianych przez jego ojca – Filipa – na nim, jako spadkobiercy nazwiska i reputacji rodziny Wagnerów z potrzebą wolności i wyznaczania własnej drogi w dorosłość. Młodego mężczyznę nie interesują klasowe podziały, edukacja czy wybierane przez rodziców „odpowiednie dla niego” towarzystwo. Już wcześniej prowadząc ze swoim ojcem międzypokoleniowy konflikt, teraz staje przed nieoczekiwanym skutkiem swoich działań – zostaje wydalony ze szkoły. Widząc, że zawiódł ojca, decyduje się na najtragiczniejsze z rozwiązań.

„Sprawa Maturzysty Wagnera” (chorw. Slučaj Maturanta Vagnera) po raz pierwszy została wystawiona w 1935 roku w Królestwie SHS*, w którego skład wchodziła wtedy Chorwacja. Premiera dramatu spotkała się ze skrajnymi reakcjami – aprobatą młodzieży oraz ostrą krytyką mediów. Prorządowi krytycy doprowadzili do zdjęcia dramatu z afisza po trzech dniach grania spektaklu. Tymczasem, choć akcja rozgrywa się w epoce współczesnej autorowi, sztuka rezonuje z uczuciami widza również dzisiaj. Dezaprobata rodziny i chęć oderwania się od społecznych tradycji to kwestie tak samo realne obecnie, co niemal sto lat temu. Marijan Matković, autor tego dramatu społecznego, miał zaledwie dwadzieścia lat, kończąc pisać scenariusz. Nie uszło to uwadze krytyków przeciwnych sztuce, którzy nazwali ją „młodzieńczym buntem” oraz „wybrykiem młodego autora”. Ale kto inny, niż właśnie dramatopisarz w wieku głównego bohatera, Emila, mógłby lepiej przedstawić rozterki młodego człowieka dopiero wkraczającego w dorosłe życie?



Obecnie sztuka spotyka się ze znakomitymi recenzjami, a w reżyserii Novljakovicia jest ona wciągająca i niezwykle trafna w swojej niewielkiej formie. Jest to spektakl miniaturowy, jednej scenografii, a szóstka aktorów wykazuje się ogromnymi umiejętnościami, dostarczając widzom silnych i autentycznych emocji. Ich grę uzupełnia dodatkowo niezwykle trafny casting – serca widzów podbił przede wszystkim Franjo Puceljski, ananiaszowaty kolega Emila ze szkoły, grany przez znakomitego Karla Bernika, ale to samo można powiedzieć o każdym z występujących – zostali obsadzeni bez pudła!

Reżyser najnowszej wersji spektaklu (premiera odbyła się w listopadzie 2022 roku) zadbał o pewne niecodziennie rozwiązania narracyjne, które nadały historii dodatkowej głębi. Zegar wiszący w salonie domu Wagnerów kilkukrotnie przestawiany był przez służącą. Ukazywał tym samym upływ czasu i godziny mijające w biegu akcji. Choć z początku nie zdawało się być to ważnym zabiegiem, jego cel stał się jasny w finałowej scenie – wtedy czas stanął. W oczekiwaniu na Emila, który nie wracał do domu pomimo później godziny, jego matka (Antonija Stanišić Šperanda grająca Luciję Wagner) „zatrzymała czas”, nie godząc się z jego zaginięciem oraz tragedią, której zaczęła się domyślać. Ostatni akt poświęcony jest właśnie jej, a matczyna miłość – wybaczająca i wyrozumiała – bije ze słów i gry aktorki nad wyraz realnie.

Tymczasem Goran Krmpotić odpowiedzialny za projekt oświetlenia zdecydował się na ciekawy zabieg ukazujący akt podsłuchiwania. Dwukrotnie w trakcie spektaklu, najpierw służąca, a następnie matka, miały okazję podsłuchać rozmowę osób będących na scenie – kryjąc się za materiałową ścianą były widoczne jedynie, gdy padało na nie wątłe światło. To rozwiązanie było czytelne i przekonujące dla widza. Jedynym rozczarowaniem był natomiast fakt, że podsłuchiwanie rozmowy nijak nie odbiło się na fabule sztuki.

Jedyną kwestią odciągającą uwagę od spektaklu – i to dosłownie – były wspomniane już polskie napisy. Przetłumaczone i przygotowane przez studentów ze starannością, w sali Teatru Bagatela na Sarego 7 były wyświetlane tuż pod sufitem, odwracając uwagę od spektaklu. Widz został postawiony przed wyborem: albo angażuje się emocjonalnie w grę aktorów albo zadzierając głowę czyta napisy, żeby nadążyć za fabułą i zrozumieć, co wykrzykuje Emil i Filip Wagnerowie w niesamowicie szybkim chorwackim. Osoby nie znające chociaż podstaw tego języka wiele straciły, nie mogąc skupić się na tym, co dzieje się na scenie.

Trzeba zatem zadać pytanie, czy warto obejrzeć „Sprawę maturzysty Wagnera”? Niestety, obecnie można jedynie żałować, że się jej nie widziało, ponieważ w Polsce była grana tylko raz. Czy warto o niej mówić? Jak najbardziej! Wartość jej przekazu niezmiennie będzie ponadczasowa, czego dowodem jest fakt, że skupia uwagę na problemie tak samo realnym w międzywojniu, jak i teraz, w naszym współczesnym świecie.
* Królestwo SHS – Istniejące w latach 1918-1941 Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców.
 

 autor: Julian Kłembukowski 
Użyte zdjęcia pochodzą z internetowego archiwum Miejskiego Teatru w Požedze

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty